Jak rodzic z dzieckiem na urlopie
Za nami długi weekend. Cztery dni ciepła, mnóstwa czasu spędzonego na powietrzu i atrakcji dla dzieci i rodziny. Można by powiedzieć, że fantastycznie zorganizowany i spędzony czas. Jednak mam pewien niesmak po spędzeniu tego czasu wśród innych rodziców, ponieważ to jak zachowują się wobec swoich dzieci pozostawia wiele do życzenia.
Czas z dziećmi odbywa się jakby poza nimi. Dzieciaki są pozostawione same sobie lub wlepione w sytuacje, które odpowiadają tylko dorosłym. Dziecko masz się dobrze zachowywać, kiedy ja siedzę i jestem tu z Tobą na tym festynie. Jak chcesz to idź i się pobaw… sam. Wejdź w to rozbawione towarzystwo i się baw tak jakby nie istniał nikt obok. Ja dorosły będę tu siedzieć dumny z tego, że Cię tu przyprowadziłem i potem jeszcze się pochwalę, że jaki to ja jestem świetny rodzic, a Tobie dziecko wypomnę to poświęcenie, gdy tylko okażesz choć odrobinę niezadowolenia, braku posłuszeństwa.
Potem zabiorę cię na urlop, będziemy się smęcić od punktu do punktu, w tłumie, w nudnym pokoju kiedy będzie padał deszcz, pójdziemy na plażę, pójdziemy na gofry, potem poszczuję cię milionem kolorowych straganów z bezwartościowymi dla mnie rzeczami, tylko po to by powiedzieć ci, że nie zasłużyłeś na to by ci cokolwiek kupić. Przy okazji wypomnę ci bałagan w domu, milion innych drobiazgów. Kiedy wdepniesz w kałużę zrobię ci awanturę, z szarpaniem za rękę na środku ulicy. Zaciągnę w odosobnione miejsce by wysyczeć ci w twarz, że przeginasz. Potem wrócę do innych dorosłych obecnych przy tej sytuacji i będę zawstydzać cię tak długo, aż będą mi przytakiwać z aprobatą.
Ludzie!!! Czy to na prawdę aż tak musi wyglądać??? Czy aż tak bardzo nie zdajecie sobie sprawy z tego, że macie obok siebie małych ludzi, którzy są zdani tylko na nas i faktycznie nie interesuje ich to nasze wyobrażenie o wypoczynku? Może gdyby traktować tego człowieka małego z większym szacunkiem. Spojrzeć na to całe zamieszanie jego oczami to może dałoby się choć w połowie zminimalizować to poniewieranie dzieci? Jakby się zachowywał dorosły, do którego by się ciągle mówiło „przestań”, „to nie dla ciebie”, „wyjdź z morza bo nie wolno”, „nie dostaniesz loda bo to nie zdrowe”, „nie odzywaj się”, „zamknij się kiedy rozmawiam”, „wyszedłem z tobą, a ty nie potrafisz tego docenić”. Gdzie szacunek? Gdzie kontakt z dzieckiem? Jak ono ma się cieszyć? Z czego? Że rodzic jest na urlopie? Że wreszcie powinien mieć czas i chęć się pobawić i spędzić czas z dzieckiem aktywnie, bo pracować nie musi, zakupów robić nie musi, obiadu gotować, ani nawet sprzątać. Świetna sytuacja, ale nie potrafimy tego wykorzystać.
Jako mama dziecka z MW jestem bardzo wyczulona na takie traktowanie dziecka jako zbędny dodatek. Nie mogę pojąć po co dorośli tak bardzo się uruchamiają i popisują przed innymi, kosztem własnego dziecka. Kosztem jego uczuć i jego poczucia wartości. Nikt nie zrozumie tego lepiej niż rodzic dziecka, które jest schowane w sobie i tak bardzo by chciało być odważne, swobodne i nie ograniczone przez siebie samego. Tylko my wiemy jak wiele wysiłku trzeba włożyć w to, by ten młody człowiek zrobił krok do przodu. By wspiął się wyżej, bo umiał pokazać jakie są jego dobre cechy. Po co deptać spontaniczność, radość i odwagę? Tylko po to by czuć władzę i mieć poczucie kontroli nad sytuacją. Jednak należałoby się zastanowić jak to wpłynie na dalsze życie dziecka.