Z pamiętnika pewnej mamy dziecka z mutyzmem wybiórczym
„Niewychowany, jak tak można…”, „weź z nim porozmawiaj, przecież wstyd” no jak??? Niekiedy mam wrażenie, że trafiam na mur. Tłumaczę, opowiadam i nic… babcia nie rozumie dlaczego Młody nie mówi jej sąsiadom „dzień dobry”, dlaczego stoi jak taka mameja i nic, cisza, albo wbija mi głowę w plecy, często trafiając na moje„cztery litery”….
Czy naprawdę tak trudno wczuć się w jego strach? Przecież on dobrze wie, że trzeba się przywitać, ale czy naprawdę wyznacznikiem wychowania jest patrzenie głęboko w oczy i grzeczne odpowiadanie na pytania? Czy naprawdę nie można zrozumieć, że nie zawsze tak się da? Kiedy widzę te latające oczy u Młodego jest mi smutno, chciałabym mu dać swoje, chciałabym mu dać swój głos by byłomu łatwiej mówić. Kurcze, a może maskę, czapkę niewidkę? Ale kochana babciu, ciociu i życzliwa sąsiadko tak się nie da!!!! My walczymy, działamy, ale nie wszystko można od razu, jak z Rzymem, a nawet Bóg od razu świata nie stworzył.
Są dni, że myślę „wow udało się! Zrozumieli!” i co ? Jedziemy windą wchodzi sąsiad i słyszę babcię „no to powiedz dzień dobry, aaa on taki dziwny”….kolejna awantura, czy inaczej się nie da….Chyba spakuję babcie, ciocie i cały świat i zawiozę do naszej terapeutki- niech ona się męczy… eh… nie mam siły, łzy płyną po twarzy, bo ja chcę wsparcia, pomocy, a nie krytyki.
Pokazuję filmik „Moje dziecko nie mówi” zmuszam do obejrzenia… jest dobrze, dają mu spokój. Chociaż i tak wiem, ze gdzieś siedzi myśl, że wymyślam, bo przecież kiedyś nie było tych wszystkich ADHD, dysleksji, dysgrafii itp. cudów i ludzie żyli, i mieli się dobrze, a teraz pewnie moda na mutyzm.
Jest lepiej, kolejne dni pokazują mi, że chyba zaczaili, że to nie moja fanaberia, babcia nawet mówi o znajomej co jej córka nigdy nic nie mówi, a zna ją od lat. WOW! Mój pierwszy sukces, hahaha. Luzik, dałam radę z pokoleniem babć, to dam radę ze wszystkim. Luzik!
Co czeka mnie jeszcze…. szkoła! DAMY RADE MŁODY!!! DAMY RADĘ!!!!!”
Mama dziecka z MW