Co ma wspólnego jedno z drugim? Otóż bardzo wiele. Ktoś będzie może oburzony takim porównaniem, jednak wbrew pozorom ludzie i zwierzęta mają wiele cech wspólnych. Jedną z nich jest odczuwanie strachu. Wyobraźmy sobie sytuację dzikiej (wolno żyjącej) kotki, która urodziła kilkoro młodych. Jej społeczny opiekun (jeśli oczywiście ma szczęście takowego mieć), który kotkę dokarmia, chciałby złapać ją do sterylizacji, a jej maluchy umieścić w domu tymczasowym, gdzie mogłyby bezpiecznie zaczekać na swoich przyszłych właścicieli. Jednak ani matka, ani młode dzikuski nie pozwalają się dotknąć i nie podchodzą nawet do jedzenia dopóki człowiek się nie oddali. Co w takiej sytuacji robi opiekun? Oczywiście działa małymi krokami według planu:

1. Na początku nie robi niczego poza przyzwyczajaniem kociej rodzinki do swojej obecności. Przychodzi codziennie i zostawia w tym samym miejscu jedzenie i wodę. Nie wykonuje żadnych gwałtownych ruchów, nie podchodzi zbyt blisko, nie próbuje zwierząt łapać. Łagodnie przemawia, aby kotki poznały jego głos. Cofa się na dużą odległość i obserwuje zachowanie kociaków. Jeśli nie ruszają się z miejsca, cofa się jeszcze dalej i zatrzymuje w punkcie, który kocia rodzinka uzna za bezpieczny na tyle, aby podejść do jedzenia.

2. Kotki bardzo ostrożnie podchodzą do miseczki, cały czas bacznie obserwując człowieka, gotowe w każdej chwili rzucić się do ucieczki. Opiekun wyczuwa niepewność zwierząt i zostaje w miejscu. Przemawia uspokajająco.

3. Kociaki poczuły się na tyle bezpiecznie, że spokojnie jedzą. Widząc to, opiekun malutkimi kroczkami zbliża się do kociąt, cały czas obserwując ich reakcję. Jeśli reakcją jest powrót strachu i szykowanie się do ucieczki, opiekun natychmiast cofa się do punktu, w którym zwierzęta czuły się bezpieczne. Etap ten trwa aż do momentu, w którym zwierzęta są w stanie spokojnie jeść tuż przy opiekunie, na wyciągnięcie ręki.

4. Następnie opiekun utrwala zdobyte zaufanie i przez jakiś czas nie podejmuje żadnych działań poza przebywaniem w bliskości ze zwierzętami. Kiedy nakłada jedzenie na miseczki, a kotki podchodzą od razu i zaczynają jeść, opiekun mógłby zbyt szybko wyciągnąć rękę i je spłoszyć, więc nie robi tego od razu. Najpierw tylko kuca obok i obserwuje kociaki, przemawiając łagodnym tonem.

5. Kolejnym, przedostatnim już etapem, jest powolne wyciąganie ręki w kierunku zwierząt. Opiekun robi to z dużym wyczuciem i wrażliwością na reakcje swoich podopiecznych. Furczenie i drapanie jest sygnałem, że jeszcze za wcześnie na pieszczoty ?

6. Ostatni krok to głaskanie i zabawa z maluchami przy aprobacie mamy, która prawdopodobnie nie da się oswoić tak szybko jak dzieci. Po utrwaleniu tego etapu opiekun może wyłapać kociaki do transporterka.

Każdy z powyższych etapów może trwać od kilku dni do kilku miesięcy, w zależności od stopnia lęku u zwierząt. Przeprowadzenie całego procesu oswajania wymaga czasu, uważności, systematyczności i ogromnych pokładów cierpliwości. Jednak opiekun wie, że warto się postarać, bo stawką jest życie tych maluchów. 80 % kociąt urodzonych przez wolno żyjące kotki nie dożywa dorosłości. W każdym polskim mieście działa od kilkunastu do kilkudziesięciu opiekunów kotów. Nie posiadają oni dyplomów lekarza weterynarii ani specjalisty z dziedziny behawiorystki zwierzęcej. Jedyne co posiadają to wrażliwe, empatyczne serca i chęć pomocy tym kociakom. Tylko tyle i aż tyle.


Joanna Czyżykowska
Mama dziecka z mutyzmem wybiórczym, opiekunka kotów wolno żyjących